Jak (i nad czym) się zastanawiać

Przepraszam, ale ja muszę zadać to pytanie. O co chodzi panu, który od pewnego czasu zabiera mnie do kina, do knajp (upierając się bardzo stanowczo, żeby za mnie ciągle płacić, a biznesmenem nie jest), na wycieczki rowerowe, a wczoraj spędził u mnie wieczór przy serniku, i nawet jeszcze nie wziął mnie za rączkę? Na razie supozycje mam następujące:

• jest impotentem
• traktuje mnie jak koleżankę (tak, i niewątpliwie wszystkie swoje koleżanki ciąga co tydzień do kina fundując im bilety)
• nie podobam mu się (zdarza się, ale to jakiś wyjątkowo skomplikowany przypadek masochizmu, skoro to on nalega na spotkania)
• ślubował, że przed małżeństwem nie będzie uprawiał seksu (jaki znów seks, ja mówiłam tylko o trzymaniu za rączkę)
• ma dokładną rozpiskę: na dziesiątej randce za rączkę, na trzynastej buzi, na piętnastej buzi z języczkiem, itd (to ja już wolę, żeby był impotentem)
• jest gejem i wstydzi się przyznać (tylko jakoś nie widzę tu roli dla siebie)
• ma żonę i trzy kochanki, a w skrytości ducha marzy o miłości platonicznej
• jest chorobliwie nieśmiały (a ja jestem ślepa, głucha i niedorozwinięta, skoro tego do tej pory nie zauważyłam)

Więcej pomysłów na razie nie mam, a szkoda.

Odkryłam wczoraj, że istnieją ludzie, którzy włażą na bryczkę, zaprzęgają do niej jednego lub dwa konie i jeżdżą slalomem między przeszkodami. I robią sobie z tego zawody. Fascynujące.

Reaktywacja oglądana po raz drugi nie traci (bo nie ma czego, hehe) i nie zyskuje. Masaż serca w wykonaniu Neo jest jeszcze bardziej beznadziejny (ja nic na to nie poradzę, Neo jako supermen jest puszczeniem oczka do widza, jest śmieszny, natomiast Neo jako deus ex machina jest przegięciem; za dużo emocji w tej scenie żebym umiała to potraktować komiksowo). Jestem teraz już pewna, że Wachowscy z tego nie wybrną. Trzecia część będzie jeszcze bardziej zamotana i pełna pompatycznych monologów. Wyszedłszy z kina zapragnęłam zobaczyć ponownie pierwszą część.