Przyjechały oślątka (to mówicie, że te czworonożne ogoniaste uparciuchy, które biegają z strasznym tupotem, to nie osły, tylko koty? Przemyślę to jeszcze). Mam je przez dwa tygodnie na przechowaniu. Oczywiście się nie wyspałam, oślica warczała i prychała na osiołka, demonstrując w ten sposób swoje zestresowanie; a ten przylazł do mnie w środku nocy i kazał się głaskać. Zabawnie jest obudzić się i zobaczyć nad sobą czarną mordę obserwującą człowieka uważnie z wyżyn szafki nocnej. Potem on się schował w szafie, a ona pod łóżkiem.