Czytałam ostatnio „Rzecz o moich smutnych dziwkach” i słowo od tłumacza (w którym chodzi o to, że źli ludzie ocenzurowali mu tłumaczenie tytułu, bo miało być „…kurwach”, nie „…dziwkach”) musiałam przeczytać trzy razy, z bardzo mieszanymi uczuciami. Ale jako żem tylko głupia baba, uznałam, że ja się nie znam i tak ma być. A tu Pilch napisał to, co ja sobie tylko pomyślałam – że gdzie Nieznalska do Marqueza, i gdzie takie wylewanie żali w przedmowie do dzieła (oraz na okładce), i że pan tłumacz wraz z panem wydawcą powinni zmilczeć, skoro już doszli do porozumienia w tej sprawie. Ciekawe swoją drogą, czy Carlos Marrodan Casas coś na ten temat odpowie. Książka bez względu na polski tytuł jest piękna. Żałuję, że Kałużyński jej nie dożył.
ja zasiadam zaraz po mankellu 😉