A tymczasem w Polsce niektóre panie sklepowe nie tylko nie mówiły pierwsze, ale wręcz nie odpowiadały na moje dzień dobry, co jednak mocno zbijało mnie z tropu. Powinnam być wprawdzie przyzwyczajona przez długie lata wychowania w polskiej gospodarce alternatywnej, ale jakoś nie jestem, wyraźnie rozbestwiłam się na tym dzikim Zachodzie. Na szczęście tylko niektóre i być może wymrą bezpotomnie. W autobusie raz musiałam poprosić o ustąpienie miejsca, bo to dla matki z dzieckiem okupował potężnie zbudowany młody człowiek, a jechaliśmy akurat na Pragie, i wygłaszając swą prośbę byłam przygotowana na stek wyzwisk. Chłopak jednakże się poderwał i bardzo grzecznie powiedział „przepraszam, nie zauważyłem”. Poza tym ludzie ustępowali, zanim jeszcze zdążyłam dobrze nogę w autobusie postawić.
W aptece całodobowej w niedzielę wielkanocną (!) napotkałam przemiłe panie, którym wyraziłam swe współczucie, że muszą tak w święta w pracy siedzieć, na co usłyszałam
– O, jak możemy komuś pomóc tak jak Pani, to dobrze – gorzej, jak przychodzi ktoś kupić pastę do zębów, jak przed chwilą miałyśmy…