Tym razem byłam przygotowana na widoki w Lasku Bulońskim, chociaż ta jedna w obcisłym (to nie jest do końca właściwe słowo, ale nie znajduję lepszego) kusym czerwonym lateksie to mi się kiedyś przyśni, i obudzę się z wrzaskiem. Zaskoczył mnie więc kto inny. Wracałam sobie spokojnie rowerem, a tu nagle zatrzymała mnie taksówka jadąca z przeciwka. Na ogół to człowiek zatrzymuje taksówki, ale wiadomo, ja muszę mieć na odwrót. „Ki czort, TAKSÓWKARZ będzie mnie o drogę pytał?!”, zdążyłam pomyśleć z niedowierzaniem, kiedy kierowca wychylił się przez okno.
– S’il vous plaît Madame, gdzie tu można wypożyczyć rower? – zapytał uprzejmie.
– Yyyyy uuuuuuuu mmmmmmm hmmmmmm – odparłam. – Eeeeeeee – dorzuciłam. – No, Vélib przecież jest, i na pewno gdzieś w pobliżu będzie – odzyskałam zdolność myślenia, chociaż tylko częściowo, bo w tyle głowy miałam „TAKSÓWKARZ paryski niby nie wie, że są Véliby? To ukryta kamera jest czy co?!”
– Nie, nie – odrzekł taksówkarz. – Nie Vélib, taki rower jak ten – wskazał na mój pojazd.
– Bardzo mi przykro, ale to mój osobisty rower – uniosłam się nieco dumą – i nie mam pojęcia, gdzie można wypożyczyć podobny…
Zasmucony taksówkarz odjechał, a mnie oczywiście dręczy pytanie, co takiego ma w sobie mój pojazd, że wygląda na wypożyczony. Właściwie to nie wiem, czy chcę znać odpowiedź.
może wygląda tak ekskluzywnie, że wydaje się, iż normalnego człowieka na niego nie stać?
chcę więcej opowieści Lasku Bulońskiego!
helena, hyhyhy. w kwestii więcej to bardzo możliwe, bo niedługo będę tamtędy jeździć codziennie. na szczęście nie po nocy.
Nie wiem czy wiesz, ze Twoj blog ostatnio jakos inaczej wyglada – mianowicie kolumna „stopka redakcyjna”, „prasa codzienna” robi sie na 2/3 szerokosci strony, zas tekst bloga jest waski i dlugi. Mam tak zarowno na laptopie, jak i na iphonie czy ipod-zie. Troszke to meczace, zwlaszcza na maluchach. Pomyslalem, ze moze powinnas wiedziec.
dzięki za info, szablon i tak pójdzie zaraz do piachu w związku ze zmianami na blog.pl. potem zobaczymy.