„Ucieczka niedźwiedzicy” Joanna Bator

Jak „Ślady” jest to zbiór opowiadań połączonych osobami bohaterów, narratorem każdego następnego jest ktoś inny, kto już pojawiał się poprzednio. Łącznie z pierwszym, w którym mówi Marianna Polna, mieszkająca pod Warszawą poetka, która wystąpiła w „Gorzko, gorzko” i u której pracowała Violetta przez v i dwa t. Choć może nie jest to jednak ta sama, bo tamta ma lat dziewięćdziesiąt, ta zaś ledwie siedemdziesiąt i przylatuje do Szwajcarii, by rozstać się z życiem. Ojciec miał alzheimera, więc wie, co oznaczają jej luki w pamięci. Ojciec to doktor Polny, który będzie się tu przewijał jak osnowa. Był ojcem również Ewy, piszącej książki pod pseudonimem Niecała, jej domu pilnuje Aldona, narratorka „Sromotników”, a ona sama opowie o swojej ucieczce do Grecji w „Pani z Karpathos”. Jest tu i druga ucieczka do Grecji, w „Starych butach”, opuszczone przez jego narratorkę mieszkanie kupi marszandka z „Algorytmu fantazji” mieszkająca z mężem w domu sąsiadującym z tym Marianny Polnej. I tak dalej, a nie doszłam jeszcze do wałbrzyskiego hotelu „Sudety”, na którego siódmym piętrze spotykają się niektórzy bohaterowie; ci niepasujący, zagubieni, pozwalający się nieść losowi i pomysłom innych ludzi.

Z zabawy w łączenie bohaterów nie wynika nic poza bladą satysfakcją z własnej sprawności umysłowej, nie ma tu żadnych domknięć. Jako oddzielne opowiadania też nie bardzo się sprawdzają, są to często zahaczające o fantasy i horror obrazki z ludzkiego życia, pełnego smutku i nieświadomych wyborów. Za najlepsze uważam poruszające „Trzy i pół godziny”: tyle czasu w tygodniu ma dla siebie narratorka, samotna matka ciężko upośledzonego dziecka. Na tyle przychodzi opiekunka, Sylwia (protagonistka następnego opowiadania, „Tatuś” i siostra Piotrka z „Hotelu Sudety”). Matka Karolka wykorzystuje to wolne bardzo specyficznie, umawia się bowiem z agentami nieruchomości, by oglądać luksusowe domy lub mieszkania, wmawiając im i sobie, że ma pieniądze, męża i zdrowego syna. To przejmujący tekst, który jednocześnie każe czytelnikowi odczuwać bezgraniczne współczucie, złość i zażenowanie. Reszta, no cóż: można mnożyć te gadające żółwie, niedźwiedzie w wielu odmianach, dorzucić wielkiego suma i włosy żyjące własnym życiem, okrasić greckimi wyspami oraz oliwkami. I wspomnieć Harukiego Murakamiego, z niego zdaje się są ci bohaterowie starannie uciekający przed życiem, może dlatego jestem odległa od zachwytu. A może to ten mętny fatalizm, nigdy nie byłam fanką.

2 thoughts on “„Ucieczka niedźwiedzicy” Joanna Bator

Skomentuj