O książkach

W Polsce oddawałam się z zapałem miłemu zajęciu, mianowicie czytaniu książek, które już znam i lubię, bo to jest jedna z najlepszych rozrywek na świecie. I tak najpierw wyciągnęłam sobie z półki „Panią wyrocznię” Margaret Atwood, którą teraz wznowiło WL, a ja mam szacowne wydanie w serii KIK z autografem samej autorki. Czytałam ją parę razy jeszcze jako nastolatka, i bardzo ciekawie było teraz do niej wrócić. To naprawdę bardzo dobra rzecz, przynajmniej dla kobiet. Opisem zamieszczonym w Merlinie nie należy się specjalnie sugerować, bo oddaje tylko część warstwy fabularnej, która nie jest tu najistotniejsza. W pociągu do Wrocławia przeczytałam sobie „Czarnoksiężnika z Archipelagu„, którego kazałam sobie kupić w ramach kolekcji „Polityki”, po czym we Wrocławiu w taniej książce odkryłam wydanie Prószyńskiego za złotych 7. Cóż. 7 złotych na pewno na to warto wydać, to też jest rzecz, którą czytałam bardzo dawno temu, i ze zdumieniem ponownie odkryłam, jaka jest dobra. Oczywiście, bez Tolkiena nie byłoby pewnie LeGuin jaką znamy, ale bez „Czarnoksiężnika” nie byłoby co najmniej Sapkowskiego i Brzezińskiej (nie zdawałam sobie jakoś sprawy, jak wiele zawdzięczają Ziemiomorzu urzekające „Wody głębokie jak niebo„), a pewnie i z setki innych pięknych powieści. Potem dojechałam i z własnej półki wyciągnęłam „Przewodnika stada” Connie Willis. Obecnie nie do zdobycia w księgarniach, ale polecam serdecznie poszperanie na przykład na Allegro, to jest wyjątkowo urocza książka. Zabawna, złośliwa i niezwykle inteligentna, a przy tym ma zaskakującą nutę romansową, która musi się spodobać wszystkim kobietom w wieku od 9 do 99 lat. I to właściwie nie jest fantastyka, można się nie obawiać. Potem przeczytałam jeszcze zbiór opowiadań tejże autorki „Zaćmienie”, to już jest dość klasyczna fantastyka, amatorkom zdecydowanie godna polecenia. Nie mam pojęcia, co myślą o jej twórczości mężczyźni. Podkradłam następnie mojej lokatorce jakąś panią Szwaję, ale po pani Willis to nie bylo TO, choć sympatyczne i bardzo sprawnie napisane. I potem już w Warszawie dla równowagi przeczytałam sobie reportaże Mroziewicza „Ucieczka do Indii„, fantastyczna robota reportażowa, suchy styl, który nie zaćmiewa opisywanej rzeczywistości i pozostawia pewne uczucie niedosytu, jak przyzwoity reportaż powinien. Teraz mam do czytania najnowszego Pratchetta, którego sobie oczywiście wydzielam w małych dawkach, a w uszach „Ostatnie życzenie” Sapkowskiego w ramach oswajania audiobooków. Najpierw strasznie mnie irytowało zbyt wolne tempo czytania, znaczy słuchania, ale po paru rozdziałach przywykłam i zaczęło mi się nawet podobać. Wielką zaletą jest to, że nie trzeba dźwigać ze sobą tomiku, który potem będzie leżał na półce i zbierał kurz. Oddałabym naprawdę DUŻO, żeby ten amazonowy Kindle albo podobny wynalazek zaczął działać na całym świecie…

30 thoughts on “O książkach

  1. kłamca, nie jem ich!!

    zupa, to jest nas dwie.

    p, a w którym miejscu jesteś, streszczę Ci resztę…?

  2. Jakoś po lekturze Dziennika Adama Czerniakowa beletrystyka przestała mi wchodzić… niepoważnym zająciem wydaje się czytanie wydumanych fanaberii. Czerniakow mnie okaleczył?

  3. Ale we mnie sentymentów obudziłaś…. bo ja z wymienionych tytułów tylko tych reportaży nie znam 🙂
    A już najbardziej kocham „Czarnoksiężnika z Archipelagu”.
    Znasz jej „Lewą rękę ciemności”?

  4. Klu, dobra, będę jej unikać 🙂

    laska, oni spali. oni mają małe dziecko 🙂

    girri, no ba, pewnie że znam. jak również najnowszą „changing planes”, też polecam. ja większość LeGuin czytałam, ale akurat ziemiomorze jakoś dawno i jakoś bez przekonania…

  5. Mnie Ziemiomorze całe to się średnio podobało, ale „Czarnoksiężnik” zdobył moje serce 🙂 reszta to takie trochę popłuczyny…
    No i teraz przez ciebie Kindla chcę 🙂

  6. Alez mam problemy z pisaniem u ciebie – April’s fools day jeszcze pewnie dziala!
    Pare dni temu pisalam z okazji twojego nadbagazu (wpis mi wcielo) o sony e-reader. Wg. mnie poreczniejszy od kindle, tanszy i chyba w PL dostepny? Mam go od dwoch miesiecy, ogromny wybor, polskich tez. Pojemnosc 160 ksiazek, bateria starcza na 2 tygdonie -jestem bardzo zadowolona. Czyta sie o wiele lepiej niz z monitora komputera, tam stosuja tzw e-ink, b dobry dla oka:)
    http://www.sonystyle.com/webapp/wcs/stores/servlet/CategoryDisplay?catalogId=10551&storeId=10151&langId=-1&categoryId=16184

  7. girri, ja muszę teraz resztę ziemiomorza przeczytać ponownie 🙂

    klu, oki, jak będę miała kindla 🙂 nie mam siły monumentów wozić!

    ania, brzmi nieźle. mam do sony zaufanie, bo ekranik w moim grajotku ostry jak brzytwa mimo rozmiaruńków. ale powiedz szczerze, czy czyta się dużo gorzej niż z papieru? bo że „dużo lepiej niż z monitora” to jeszcze za mało zachęcające. hmm, może spróbuję to gdzieś na żywo obejrzeć…

  8. Czyta sie normalnie tak jak z ksiazki – cala idea lezy wlasnie w tym e-ink, ktory ma przypomniac kartke papieru. Ekran nie swieci, przez co oczy „czytaja” tak jak z ksiazki.
    Ja osobiscie jestem zachwycona, mozesz tam dodaktowo sobie wgrywac wersje dzwiekowe i sluchac.
    Polecam naprawde kazdemu – mozesz zmieniac wielkosc czcionki, wiec ktos o slabym wzroku tez zadowolony.
    Aha – no i ksiazki w tej wersji sa przecietnie polowe tansze i oczywiscie jest wieele innych sposobow (sza;)!

  9. ten fragment o slabym wzroku nie byl osobiscie skierowany do ciebie:)) bo nie wiem :))) – ale o to, ze takie sa mozliwosci.

  10. audiobooki umilają ostatnio mojemu mężowi podróże – poleca Mikołajka i Przygody Dobrego Wojaka Szwejka ;D Czytanie na ekranie to jednk nie to co czytanie książki … książka ma w sobie jednak to coś ;D

  11. Audiobooki świetnie sprawdzają się podczas ekscesywnego sprzątania i remontów – przypomina mi to niesamowicie sobotnie sprzątania podczas seansów „Ani z Zielonego Wzgórza” w rozgłośni harcerskiej 🙂
    Ja słucham Cliva Cusslera i Diany Gabaldon, mam też Rebeccę Gable.
    Ale to tylko po niemiecku albo po angielsku.
    No i jak mi się zwolni trochę więcej miejsca na dysku, to czaję się na Pratchetta torrentowego 😉
    Niestety jest w jednej paczce 9 giga…

  12. ania, „zachwycona” to już bardzo mocne słowo 🙂 rozejrzę się za tym. mogą nawet nie być tańsze, jeśli nie będę musiała ich wozić…

    autumn, kiedy w tych wynalazkach chodzi właśnie o to, żeby to nie przypominało ekranu komputerowego, w szczególności podświetlenia ma nie mieć. z tego co piszą, to tak właśnie jest. czym mąż podróżuje?

    girri, ja nie sprzątam ekcesywnie 🙂 kiedyś właśnie atwood „opowieści podręcznej” słuchałam w oryginale w tej formie, daawno temu.

    milena, aż tak? ale nie zmieszała? 😉

  13. heh nie zmieszała, ale czytałam tę książkę w momencie, gdy w moim otoczeniu działy się identyczne rzeczy..pojawiła się identyczna Pani Wyrocznia… Stąd ten wstrząs.

  14. Oj, dawno temu zauroczyła mnie książka U.LeGuin – „Miejsce początku „i z tego powodu zbliżyłam się troszkę do literatury fantasy,ale zdecydowanie wolę realizm.Donoszę przy okazji,że zakończyłam studiowanie Traktatu o łuskaniu fasoli i jestem pod wrażeniem tej niezwykłej książki.

  15. ostatnia kasiążka jaką przeczytałam to „dlaczego mężczyźni kochają zołzy” i potrzebowałam po niej terapii 😉
    chyba nigdy nie miałam aż tak ogromnego zacięcia do książek jak Ty, ale bardzo lubię czytać.

  16. shent, dzięki. sony jednak wyraźnie wygrywa z kindlem w cuglach, przynajmniej z punktu widzenia osoby, która ma ciągły dostęp do komputera…

    milena, rozumiem 🙂

    kwoka, „miejsce początku” jest wyjątkowe, też mnie kiedyś urzekło. cieszę się że fasola sie podobała 🙂

    flo-e, dlaczego aż terapii?? nie bierz zbyt dosłownie słowa pisanego… 🙂

  17. mnie też to sony zainteresowało, ale jak patrzyłam na allegro to w każdej aukcji piszą, że to nie obsługuje polskich czcionek. Trzeba by więcej informacji 🙂 Może jak będę miała czas to poszukam. Tylko kurcze tanie to urządzenie nie jest.

  18. sony kosztuje 300$, co przy spadajacej ciagle cenie dulara to jakies 660zl? nie wiem w jakiej cenie w PL sa ksiazki, ale powiedzmy ok 40, to po ok 17 ksiazkach czytadlo sie zwraca.

    jezeli chodzi o polskie czcionki to trzeba
    przerabiac plik, ktory wgrywa sie do czytnika na format, w ktorym juz w pliku zapisana jest czcionka (w czytadle nie ma polskiej czcionki) i wtedy sa polskie znaki

    podobno jest ruski soft z polskimi czcionkami

  19. A długo to się przerabia? Taką jedną książkę?
    Bo to urządzenie bym sobie kupiła ze względu na ciągłe podróżowanie . Jak kupujesz książki na to? Bo inne metody to wiadomo, ale powiedzmy jak to wygląda legalnie.

  20. nie, bardzo krotko, zaden problem 5 sekund?
    druga opcja to przerobka firmware w sony – wgrywa sie ruski i juz sa polskie znaki.

    na stronie sony sa ksiazki do kupienia, – oni maja swoja ksieganie cos jak amazon, wszystkie nowosci itp. Cena 9.90, tyle samo co tutaj (mieszkam w usa) paperback.

    Jest tez w sieci ogromny wybor polskich tlumaczen, polskich ksiazek – naprawde duzo tego:) for free if you know what i mean;)

  21. ech, to ja jednak chyba poczekam chwilę aż to się upowszechni, będą polskie (i francuskie, bo widzę że tu tego też nie sprzedają…) czcionki w standardzie, i książki do kupienia legalnie. mam nadzieję że się doczekam zanim całkiem wzrok mi się zepsuje!

Skomentuj