Kwestia polska a chodnik ruchomy

Polaka w pojedynkę na ulicy nie rozpoznam, wtapia się w tło. Ale
Polaków w grupie już zdecydowanie łatwiej zauważyć, choć nie umiałabym
logicznie wyjaśnić, na czym to polega. I tak, kiedy ostatnio na
ruchomym chodniku na stacji Chatelet spostrzegłam grupkę w mieszanym
wieku, stojącą po lewej stronie chodnika i w ten sposób skutecznie
blokującą przejście innym (przyznaję, napisy „proszę trzymać się
prawej” są wyłącznie w języku francuskim, co mnie zresztą nieraz
dziwiło), natychmiast coś w mojej głowie powiedziało „o, Polacy”. „Eee,
rodacy by tak po lewej stronie nie stali jak głupki” – niepewnie spróbowałam
polemizować z głosem we własnej głowie, ale kiedy się zbliżyłam do grupki, pan o twarzy swojsko
przaśnej nie pozostawił mi miejsca na wątpliwości, bo w języku moim
ojczystym orzekł z wielką satysfakcją
– ONI to się śpieszą, a my nie!
Przeszłam mimo i spróbowałam jeszcze samą siebie przekonać, że na pewno
wracali właśnie z Londynu, stąd ta lewa strona. Na pewno.

40 thoughts on “Kwestia polska a chodnik ruchomy

  1. Heh:)
    Ja Polaków za granicą poznaję po obuwiu… w zasadzie to po tak zwanych „laczkach” 😉

  2. Mieszkańców Bydgoszczy zostawianie przejścia na schodach ruchowych totalnie przerasta. Jeszcze potrafią się zdziwić, jak ktoś chce przejść, bo CZEGO SIĘ PCHA! Może więc z Bydgoszczy byli?

  3. milena, taka zdolna nie jestem 😉

    matylda, dobrze, następnym razem spytam 😉

    Cot, ale oni pewnie nie są na wakacjach 😉

  4. po skarpetkach w sandałkach poznać rodaków najprościej 😉

    a co do blokowania przejścia – cóż się dziwić. jedna linia metra na prawie 40 milionów mieszkańców, to i nawyków brak

  5. lida, no jak to? tam nie obowiązuje ruch lewostronny? cholera, nie pamiętam, ale wydawało mi się że jest logicznie.

    dora2, przesadzasz. raptem wczoraj widziałam młodą parę – gdyby się do siebie nie odzywali nijak bym nie zgadła że akurat polacy. dziewczyna była brunetką…

  6. e kochana. nie trzeba byc blONd zeby byc Polka. i wierz mi – tu widac w pojedynke. a moze to ja mam taki radar we lbie.
    [ktory mi kaze unikac]
    nie mam jakiegos charakterystycznego punktu zaczepienia jezeli chodzi o panie ale panowie np. obowiazkowo z plecaczkiem.

  7. Poznaje bez pudla niezaleznie od tego czy grupowo czy indywidualnie. Nie bede pisac o szczegolach, tylko dodam ze kazdorazowo udaje ze nie poznaje. Natomiast wsciekam sie ze Wspanialy na tyle nauczyl sie brzmienia polskiego jezyka ze to on mi czasem mowi „Polacy” i tez musze udawac ze nie slyszalam tej jego uwagi. Nie daj Bog zeby sie kiedys naprawde nauczyl mowic i rozumiec, musialabym sie rozwiesc.

  8. Może oni pierwszy raz byli na ruchomych schodach? Nikt ich nie poinstruował jak się z tym obchodzić? Tak samo jest z wejściem do autobusów i tramwajów, jazdą na autostradzie itd.
    Pewnie, że ich nie bronię. Buraczki zwykłe, ale naprawdę buractwo nie cechą jedynie Polaków.
    Bez pudła rozpoznaję rodaków, Rosjan, Amerykanów, Niemców.
    A skarpetka do sandałów, to – uwierzcie mi- zdecydowanie moda niemiecka.
    🙂

  9. a ja POlaków poznaję po takim swoistym spięciu i braku wyluzowania. i przyczajonym wzroku. nie wiem czu to komlpeksy czy nie znajomość języków czy poczucie mniejszej kasy. ale to widać od razu. nie dotyczy to jednak pokolenia Blondyna. pokolenie Blondyna w ogóle nie ma kompleksów – i czasem robi się smutno jak na przykład się styka jednak ze stereotypem nielubianego Polaka. bo nie wie o co chodzi;)

  10. Jak kiedyś nie rozpoznawałam, tak teraz niestety rozpoznaję.
    Przeważnie po przekleństwach.

    W rodzimym języku.

  11. Ponieważ nigdy nie byłam luzem za granicą, powiedzcie czy w innych krajach też każdy lezie Waszą stroną chodnika i złazi z niej dopiero jak dostanie z łokcia pod żebro? A ulicą jadą obok siebie rowerzyści, bo tak im wygodniej samochody mając w dupie?
    Samochody parkuje się na chodniku na całej jego szerokości więc pieszy wędruje po jezdni lub między psimi gównami po trawniku?
    Chciałabym to wiedzieć.
    😉

  12. Małgoś, ja się mogę odnieść li i jedynie do tych jednostek SNUJĄCYCH się całą szerokościa chodnika. Angole się snują. A już nie daj Buk w centrach handlowych. Tam to dopiero można dostać wściku!

  13. Zdarza się :-))
    Częściej jednak zastawiona jest jezdnia i wtedy ruch odbywa się wężykiem. Parkowanie TIRa na łuku drogi też się zdarza. A sranie psem jest nagminne, sra się sąsiadom 😉
    Zdarzają się też (całkiem często) mandaty. Egzekwowane i drogie.
    W kiju cała tajemnica.

  14. A ludzie w autobusach śmierdzą. I uwielbiają jeździć z otwartą gębą chuchając.
    Spoko , Małgośka. Mamy głęboko gorszość wdrukowaną a zupełnie niepotrzebnie.

  15. W psie gowno weszlam ostatni raz 8 lat temu i byl to chyba jedyny raz przez te 25 lat. Laza lazegi calym chodnikiem i w dodatku nie wiedza gdzie i po co leza, przewaznie turysci, a tych jest skolko ugodno caly rok w NY. Parkowania na chodnikach nie ma i musi byc zachowana odleglosc nie wiecej niz stopa od kraweznika inaczej dostajesz mandat. Rowerzysci jezdza po specjalnych sciezkach rowerowych, ktore sa wyznaczone na chyba przynajmniej 80% ulic.

  16. Oooo Sze jeszcze napisala o swojskich perfumach, wiec dodam, ze ludzie nie smierdza i to jest interesujace, bo przy tych temperaturach zwlaszcza pod ziemia trudno sie nie spocic. Co nie znaczy ze nie ma brudasow, jesli juz smierdzi w wagonie to wiadomo ze jedzie nim bezdomny, chociaz sa wsrod nich tacy co dbaja o higiene w lazienkach publicznych. Wspanialy mowi ze codziennie o godzinie 5 rano w kibelkach na Penn Station jest laznia publiczna myja sie w umywalkach i gdzie popadnie, moze nawet w pisuarach:)) Niektorzy robia reczne przepierki. Osobiscie tego nigdy nie widzialam, bo i kto by mnie zagnal o takiej porze do kibla publicznego. Wiem natomiast ze dla przecietnego Amerykanina zalozenie tej samej czesci garderoby dwa razy bez prania jest zbrodnia. Pracowalam z roznymi nacjami i niestety przyznaje ze mnie tez sie wczesniej zdarzalo zalozyc jakiegos ciucha dwa razy bo nie byl „brudny”. Ale sie juz naumialam:))))

  17. Ten brak luzu to jest faktycznie jakis nasz wyroznik. Nerwowosc, pospiech czesto zupelnie zbedny i duza latwosc irytowania sie.
    Glupie zachowania na ulicach i chodnikach zdarzaja sie wszedzie, ale nie wszedzie budza one zadze mordu;)
    Mysle, ze brakuje nam zyczliwosci, tej takiej codziennej, nie wymagajacej wielkich czynow, a po prostu usmiechu czy cierpliwosci.
    Dzis mialam taki sytuacje (nie w Polsce): szlam na przystanek autobusowy po pracy, kiedy zobaczylam z daleka, ze autobus wlasnie nadjezdza. Zerwalam sie wiec do biegu, Kierowca z daleka uspokajaco pomachal reka, jakby chcial powiedziec: spokojnie! nie biegnij, zaczekam! I faktycznie. Wbrew procedurom otworzyl tylne drzwi, choc tu wsiada sie wylacznie przednimi, tak, aby mi zaoszczedzic drogi.Kiedys wsiadlam, usmiechnal sie na powitanie w lusterko.
    To moze drobiazg, ale pomyslalam, ile razy w Polsce zdazylo mi sie, ze kierowca zamykal drzwi przed nosem. Ot, tak. I odjezdzal z kamienna twarza.
    Oczywiscie nie generalizuje, ludzie sa rozni, ale nad ta zyczliwoscia moglibysmy jednak popracowac jako spoleczenstwo.

  18. no popatrz, a ja jakos zawsze poznaje polakow tu u siebie,nawet pojedynczych – i to z taka dokladnoscia, ze sama uwazam, ze jest w tym cos zlowrogiego. i niepotrafie nawet powiuedziec, co takiego sprawia, ze WIEM. wiem i tyle. i juz nie wiem ile razuy sie zdazralo,ze np. jakas ladnie, nowojorsko ubrana paniusia o ktorej pomyslalam ‚jak nic polka’ wyjela z torby ‚zycie na goraco’ albo jakas inna polskojezyczna publikacje.

    zebym to ja, kurcze, do numerkow na loterii miala takiego czuja…

  19. nie mow Star – że ta zasada u Ciebie dotyczy dżinsów, swterów i garsonek ? zaintrygowałaś mnie 🙂

  20. Po jednym, najważniejszym, można poznać Polaków – po narzekactwie i wytykaniu błędów, albo i nie błędów, innym.
    😉

  21. JA też Polaków poznaję i to zazwyczaj bezbłędnie. Co do piesków top i tytaj zdarza się wejś w G… Kiedyś łaziłam po Manhattanie i opowiadałam siostrez przez telefon, że tutaj po psach się sprząta i pac, wlazłam w taki wyjatek….

  22. owszem, przekleństwa po polsku słychać – ale zakładam, że to jest tylko jakiś procent „turystów”, który się po prostu rzuca w uszy.
    małgośka, tu parkują głównie na ulicy na awaryjnych, a zdarza się że i bez, strasznie mnie to denerwuje. o psich kupach w Paryżu pisał już Clarke (cykl Merde), ale uważam że przesadzał. w komunikacji publicznej śmierdzą przeciętnie chyba trochę mniej niż w Polsce, natomiast tu występują różne ciemnoskóre, które używają jakichś mocno pachnących olejków, i to jest też trudno wytrzymać. ogólnie są jednak trochę życzliwsi i mniej sfrustrowani niż Polacy, ale to jest niewielka róznica – i myślę że to się całkiem zatrze w ciągu parunastu lat (tak jak spt zauważa)

  23. Spt-> Juz lece z wyjasnieniem, oczywiscie ze swetra nie piore po jednym zalozeniu, przede wszystkim nie byl noszony na gole cialo. No i raczej mialam na mysli odziez bardziej letnia kiedy to czlowiek poci sie najbardziej. Ale jest tutaj bardzo powszechny we wszelakich biurach i urzedach tzw. 2 tygodniowy kod ubraniowy. Oznacza to po prostu ze urzednik/czka nie moze przyjsc do pracy w tym samym ubraniu dwa razy w ciagu 2 tygodni. Mysle ze bardzo to pomaga. Moj osobisty maz nie zalozy dwa razy tych samych spodni do pracy w ciagu 2 tygodni. Koszula i cala reszta oczywiscie codziennie inna, nie musi chodzic w garniturze z wyjatkiem dni waznych spotkan. I mysle ze taki kod ubraniowy bardzo pomaga. Z moich obserwacji wynika, ze ludzie smierdzacy to nawet nie smierdzace cialo tylko wlasnie ubranie, ktore domaga sie prania. Z tym zeby znow nie bylo ze wypudrowalam, to tak jak napisalam nizej jak wchodze do pociagu i juz od drzwi smierdzi a wagon dziwnie pusty to jest tam na 100% bezdomny, a ci potrafia smierdziec tak ze leb urywa.

  24. bigapple–> Mam dokladnie to samo, wczoraj w metrze linii N naprzeciwko siedziala paniusia i czytala nowele ale w wersji oryginalnej angielskiej, rzucilam okiem ale nie na tyle zeby zapamietac autora czy tytul, nowele mnie nie interesuja. Ale paniusia na czuja byla dla mnie Polka mimo wszelkich fizycznych znakow na niebie i ziemi (ubranie, wlosy, ksiazka itp) i co? Ano wyjechalismy z tunelu i zadzwonil telefon paniusi i rozmowa potoczyla sie po polsku:))) Szlag, moze to po latach juz tak sie po prostu MA:))

  25. Ruch,ruchem ale na chodniku ruchomym stoi sie po prawej stronie.
    Poznaje polska kasjerke w sklepie,bo prosi mnie o koncowke(drobne) przy placeniu, kladzie pieniadze a nie daje mi do reki.

  26. ja mam dokladnie tak jak stardust. nie potrafie tego nijak okreslic. to sie po prostu wie ze masz przed soba rodaka chociaz niby nic na to nie wskazuje.
    to tak jak ja sie pytam meza – skad wiesz, ze ten koles jest z twojego kraju ? nie odezwal sie, wyglada jak milion pincset wokolo, ubioru szczegolnego tez nie ma. dla mnie wszyscy wygladaja tak samo. a on na to: no po prostu wiem. co wiecej. on potrafi bezblednie po gebie za przeproszeniem rozroznic ktory z ktorej czesci afryki pochodzi.

  27. a ja podczas pobytu na Krecie bezbłędnie rozpoznawałam polskich turystów płci męskiej po koszulkach bez ramiączek. Ohydztwo, rozumiem, że gorąco, że fajnie mieć przewiew, ale to takie fatalne (zwłaszcza warkocze spod pach). I krótkie gacie w kratkę maksymalnie podciągnięte do góry też były częste.

  28. Głupi drobiazg, ale przedmówczyni chyba myślała o koszulkach NA ramiączkach, bo bez jakby się trzymały! ;))
    Ach ci „paskudni Polacy” – aż mi się niemiło zrobiło:///

  29. ja miałam przypadek w drugą stronę – jak zaczęłam chodzić na szkołę rodzenia wszystkie Polki (połowa składu) rozpoznałam bez pudła, natomiast kiedy sama się przedstawiłam na drugim spotkaniu wszystkie panny spojrzały w moim kierunku mocno zdziwione
    i teraz nie wiem, czy były na emigracji za krótko, czy zmyliła je blada cera i tusza, czy jednak akcent mam już znakomity;)

  30. Mnie najczesciej brali za Italianke, chyba dlatego ze wrzaskliwa jestem. Ale najfajniej bylo jak sie 16 lat temu przeprowadzilam do wlosko-greckiej dzielnicy to we wloskich sklepach mowili do mnie po wlosku a w greckich restauracjach po grecku. W polskich sklepach najczesciej zwracaja sie do mnie po angielsku, ale to chyba glownie ze wzgledu na mojego meza ktory nie mowi po polsku. Ale morde mam slowianska:)) nie da sie ukryc.

  31. dora2, a to mi przypomniało że znajomy wietnamczyk potrafił rozróżnić azjatów, i nawet usiłował mnie nauczyć, ale nic z tego. chyba że mają coś co czytają po wietnamsku, to umiem rozpoznać 😉

    sesz, brrrr 😉

    miss, w ciąży każdej trudno być smukłą i opaloną, więc chyba jednak ten akcent 🙂

    stadust, francuzi wiedzą bez pudła żem z „europy wschodniej”, ale dalej to już różne kwiatki mi proponowali. często słyszę żem pewnie niemka 😉

Dodaj odpowiedź do lida Anuluj pisanie odpowiedzi