Miasto cieni

Ransom Riggs twierdzi, że nie czytał Harry’ego Pottera, i nawet mu wierzę, co nie zmienia faktu, że w ten modny nurt magicznej fantasy dla nastolatków wpisał się doskonale. Jeśli mu wierzyć, bardzo go to zaskoczyło, ale wykorzystać szansę umiał. „Miasto cieni”, teoretycznie druga część „Osobliwego domu pani Peregrine”, w praktyce po prostu ciąg dalszy, bo to nie są żadne części, a już na pewno nie żadna trylogia, tylko odcinki serialu, „Miasto cieni” otóż jest zupełnie niezłe. Oczywiście, nadal nie jest w żadnym kawałku oryginalne, natomiast Riggs kontynuuje zabawę starymi fotografiami i muszę przyznać, że to niesłychanie dodaje całości klimatu. Umiał je doskonale wkomponować w akcję, która jest wartka, baśniowo-mroczna, plus Londyn rok 1940. Już gdzieś czytałam te opisy domu ze zburzoną tylko jedną ścianą, oraz lecących bomb, ale jestem zadowolona, że przeczyta to milion nastolatków na świecie, którzy nie czytali tego co ja. Tylko tak możemy uniknąć powtórki, choć wiem, że i tak zginiemy z rąk jakiegoś wyznawcy wiary w rajskie dziewice oraz narkotyki, który nie bardzo wie, że istnieje coś takiego jak książki. Ale próbować warto.

„Miasto cieni” naturalnie kończy się w połowie akapitu, ale nie spodziewałam się niczego innego. Trudno, trzeba przywyknąć. Ostatecznie nic nowego, kiedyś w gazetach drukowano powieści w odcinkach, teraz gazet nie ma, za to są ebooki. A w ogóle za ten passus wybaczam autorowi wiele: „Nigdy nie jeździłem konno. Nie dlatego, że nie uważałem koni za piękne i majestatyczne stworzenia, najwspanialsze w królestwie zwierząt i tak dalej. Po prostu nie wierzyłem, że jakiekolwiek zwierzę było choćby śladowo zainteresowane dźwiganiem ludzi na grzbiecie. Poza tym konie były olbrzymie, miały imponujące mięśnie i wielkie zębiska, a do tego patrzyły na mnie tak, jakby wiedziały, że się boję, i tylko czekały na okazję, aby mnie kopnąć w łeb. Nie wspominając już o braku pasa bezpieczeństwa na koniu — w ogóle o braku jakiejkolwiek dodatkowej ochrony, choć przecież konie potrafiły gnać równie szybko jak samochody, za to znacznie bardziej podskakiwały. Z tego powodu całe to przedsięwzięcie wydawało się idiotyczne.

Skomentuj